Najpierw przeczytałam instrukcję obsługi wrzeciona na blogu Prząśniczka - http://polskiewrzeciona.blogspot.com/2010/07/instrukcja-obsugi-wrzeciona-czesc-i.html
Na You Tube obejrzałam trochę filmików o przędzeniu wełny na wrzecionie i uznałam , że jestem jako tako przygotowana do pierwszych zajęć.
Zaobserwowałam dwie metody mocowania czesanki do wrzeciona.
Można zaczepić wyciągnięty kawałek czesanki do włóczki umocowanej na wrzecionie lub bezpośrednio umocować kawałek czesanki do wrzeciona. Wypróbowałam obydwa warianty.
Czesanka trzymała się wrzeciona, więc zaczęłam kręcić.
Tutaj wrzeciono się kręci i widać, że już trochę nitki zdążyłam nawinąć.
Muszę popracować nad prawidłowym trzymaniem wrzeciona. W ogóle jednoczesne zapanowanie nad wrzecionem i wyciąganie czesanki nie jest proste. To tylko tak fajnie wygląda na filmikach i zdjęciach.
Ukręciłam około 3 metrów nitki. Nie ma to nic wspólnego z wełną. Najpierw nitki skręcały się w spiralki, a potem jak odwinęłam wszystko z wrzeciona okazało się, że jest odwrotnie. Nie ma żadnego skrętu.
Leży jakieś grube coś, byle jakie, luźne i do niczego się nie nadające.
Właśnie wypatrzyłam ,że masz wrzeciono :) Pierwsz nitka nie jest jeszcze taka jak powinna być, ale.....jest:) Wiesz jak działa wrzeciono i pozostaje tylko ćwiczyć i ćwiczyć. Po paru godzinach kręcenia złapiesz rytm i poczujesz jaki powinien być skręt. Na początku prządz grubszą nić, będzie Ci łatwiej wyciągać ją z czesanki.
OdpowiedzUsuń