W zeszłym roku była przedmiotem moich westchnień i tylko westchnień. Oglądałam ją na wielu blogach robótkowych i podziwiałam panie, dla których zrobienie chusty nie stanowiło problemu. Niezależnie od koloru czy grubości włóczki wszystkie były piękne, a wzór liści bardzo efektowny.
Na Boże Narodzenie dostałam prezent wełenkowy i klamka zapadła. Włóczkę przeznaczyłam na chustę Gail.
Korzystałam ze schematu zamieszczonego tutaj oraz bardzo przydatnej instrukcji Maknety (dziękuję) zamieszczonej na jej blogu.
Chustę zrobiłam z cieniowanej pojedynczej nitki włóczki Merino Lace na drutach nr 4,5. Motek - 100g włóczki, szacowana długość 868 m. Wykorzystałam 650 m. Z reszty planuję zrobić mitenki.
Wymiary chusty po blokowaniu:
- długość przy szyi - 150 cm
- długość boku - 100 cm
Chusta jest miękka, przyjemna w dotyku i bardzo lekka.
Nie uniknęłam błędów w końcówce robótki, ale już nie miałam siły na kolejne prucie. To była zbyt frustrująca czynność. Mam nadzieję, że bardzo tego nie widać.
Jako markery wykorzystałam kółeczka stosowane do tworzenia biżuterii. Okazały się bardzo przydatne. Łatwo się je przekłada z drutu na drut.
Ku pamięci zapisuję sposób wykonania chusty. Mam w planie zrobienie kolejnej, tym razem z grubszej włóczki.
Na druty nabrałam 6 oczek i przerobiłam dwa rzędy ściegiem francuskim.
Kolejne rzędy - od 3 - 37 przerabiałam ściśle według schematu.
Rząd trzeci przerabiałam następująco: 2 oczka prawe (brzegowe), narzut, oczko prawe, narzut, narzut, oczko prawe, narzut, 2 oczka prawe (brzegowe).
W rzędzie czwartym i kolejnych rzędach parzystych wszystkie oczka przerabiałam na lewo za wyjątkiem 2 oczek brzegowych na początku i końcu rzędu.
Po przerobieniu rzędu 38 powtarzałam rzędy od 23 - 37 i przerabiałam je tak długo, aż uznałam, że wielkość chusty jest wystarczająca.
Ostatnie powtórzenie wykonałam od rzędu 23 - 32.
Rząd 33 potraktowałam jako początek bordiury ( rząd 1) z zastrzeżeniem, że pomiędzy dwoma liśćmi na środku chusty - zamiast dwóch narzutów - zrobiłam jeden narzut.
Kolejne rzędy chusty przerabiałam według schematu bordiury od rzędu 3 - 19.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy do mnie zaglądają. Czy na chwilę, czy też na dłużej - zawsze jesteście mile widziani.
Dziękuję za komentarze, podpowiedzi i wskazówki.
czwartek, 24 lutego 2011
środa, 23 lutego 2011
Oby do wiosny
Zimą trudno im znaleźć pożywienie. Niewiele potrzeba, aby im pomóc przetrwać - szczególnie teraz, kiedy ścisnął mróz. Sporo osób w mojej okolicy dokarmia bezdomne koty, ptaki i wiewiórki.
2 tygodnie temu firma porządkująca tereny zielone ścięła krzewy, w których mieszkały i tak nieliczne już wróble. Teraz biedne chowają się w stercie gałęzi, którą po naszej interwencji pozostawiono.
Nie znam się na ogrodnictwie i terminach, w których wykonuje się tego typu prace. Ale mam duże wątpliwości czy luty, to pora odpowiednia. Przy okazji ścięto krzewy forsycji, które na pewno nie zdążą odrosnąć do wiosny. Szkoda.
2 tygodnie temu firma porządkująca tereny zielone ścięła krzewy, w których mieszkały i tak nieliczne już wróble. Teraz biedne chowają się w stercie gałęzi, którą po naszej interwencji pozostawiono.
Nie znam się na ogrodnictwie i terminach, w których wykonuje się tego typu prace. Ale mam duże wątpliwości czy luty, to pora odpowiednia. Przy okazji ścięto krzewy forsycji, które na pewno nie zdążą odrosnąć do wiosny. Szkoda.
wtorek, 15 lutego 2011
Landrynkowe skarpetki
Tak mi się kojarzy włóczka, z której skarpetki zrobiłam. Połączenie barwy żółtej z niebieskim w dwóch odcieniach i zieleni. Zestawienie kolorystyczne bardzo mi odpowiada.
To moje pierwsze skarpetki i udało się. Już je założyłam i paraduję po domu. Obyło się bez prucia.
Ściągacz i cholewka były łatwe do zrobienia. Wzór prosty ( tak sobie wymyśliłam ) - skarpetki szybko przybywało. Natomiast wykonanie pięty w pierwszej skarpetce zajęło mi sporo czasu. Największą trudność sprawiło mi zrobienie spodu pięty i klina (przejścia między cholewka i stopą), gdzie należy robić manewry z dodawaniem i gubieniem oczek i najlepiej, żeby to wszystko było estetyczne (bez dziurek). Podczas pracy zapisywałam sposób wykonania poszczególnych części pięty. Zapiski przydały się przy drugiej skarpetce.
Tu wyszło tak sobie.
A tu nieźle.
Skarpetki robiłam na drutach 4 mm z włóczki Werona - 70% acryl , 30% wełna. Motek 100g zawiera 300 m wełny. Wykorzystałam 220 m włóczki.
To moje pierwsze skarpetki i udało się. Już je założyłam i paraduję po domu. Obyło się bez prucia.
Tu wyszło tak sobie.
A tu nieźle.
Skarpetki robiłam na drutach 4 mm z włóczki Werona - 70% acryl , 30% wełna. Motek 100g zawiera 300 m wełny. Wykorzystałam 220 m włóczki.
czwartek, 10 lutego 2011
Kręci się, kręci
A tu efekt kręcenia. Łącznie w dwóch kłębuszkach jest 114 m wełny. Na wrzecionie kolejne metry uprzędzione dzisiaj. Cieszę się jak dziecko. Bo nitka równiejsza, cieńsza, szybciej jej przybywa, no i mniej walę wrzecionem o podłogę. Skręcam, nawijam, moczę, suszę. Potem znowu nawijam i mierzę. Takie proste czynności, a ile dają frajdy.
Próbowałam prząść na Kromskim drugą czesankę - bakłażanik. Miałam możliwość porównania, jak obydwie sprawują się w przędzeniu.
Czesanka akrylowa w dotyku jest śliska, a włókna długie. Podczas przędzenia palce gładko się po niej przesuwały i łatwo mi było wyciągać włókienka.
Czesanka wełniana jest miękka, ale przędzenie sprawiło mi kłopot. Włókienka ciężko się wyciagało, czesanka nagle rozwarstwiała się na mniejsze części, a pod palcami czułam, jak włókienka zbijają się w grudki.
Tak wygląda część czesanki, którą zmarnowałam.
Nawinęłam na wrzeciono 84 m bakłażanika i dałam sobie spokój. Robota mi nie szła, a wrzeciono uznałam za ciężkie do tej czesanki,
Znajomy zrobił mi 3 lżejsze wrzeciona - bardzo za nie dziękuję. Od razu spróbowałam, jak przędzie się bakłażanik. Były zbyt lekkie i słabo się obracały. Zdjęłam przęślik z jednego wrzeciona i wraz z pokrywką od opakowania (do gumek recepturek) założyłam na drugie. Było lepiej, ale jeszcze bardziej musiałam dociążyć wrzeciono.
W tym celu wykorzystałam kilka gotowych tekturowych podkładek. I chociaż wrzeciono mało urodziwe jest, to teraz pięknie się kręci, włóczki bakłażanika przybywa, no i nie marnuję czesanki.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy do mnie zaglądają. Czy na chwilę, czy też na dłużej - zawsze jesteście mile widziani.
Próbowałam prząść na Kromskim drugą czesankę - bakłażanik. Miałam możliwość porównania, jak obydwie sprawują się w przędzeniu.
Czesanka akrylowa w dotyku jest śliska, a włókna długie. Podczas przędzenia palce gładko się po niej przesuwały i łatwo mi było wyciągać włókienka.
Czesanka wełniana jest miękka, ale przędzenie sprawiło mi kłopot. Włókienka ciężko się wyciagało, czesanka nagle rozwarstwiała się na mniejsze części, a pod palcami czułam, jak włókienka zbijają się w grudki.
Tak wygląda część czesanki, którą zmarnowałam.
Nawinęłam na wrzeciono 84 m bakłażanika i dałam sobie spokój. Robota mi nie szła, a wrzeciono uznałam za ciężkie do tej czesanki,
Znajomy zrobił mi 3 lżejsze wrzeciona - bardzo za nie dziękuję. Od razu spróbowałam, jak przędzie się bakłażanik. Były zbyt lekkie i słabo się obracały. Zdjęłam przęślik z jednego wrzeciona i wraz z pokrywką od opakowania (do gumek recepturek) założyłam na drugie. Było lepiej, ale jeszcze bardziej musiałam dociążyć wrzeciono.
W tym celu wykorzystałam kilka gotowych tekturowych podkładek. I chociaż wrzeciono mało urodziwe jest, to teraz pięknie się kręci, włóczki bakłażanika przybywa, no i nie marnuję czesanki.
poniedziałek, 7 lutego 2011
Wyróżnienie niespodzianka
Zaskoczenie duże, bo oto Antonina przysłała mi zawiadomienie o odbiorze wyróżnienia, które przyznała blogowi "Pod motylem". Dziękuję bardzo Antonino za tak wysoką ocenę bloga. Jest mi bardzo miło, bo przecież jeszcze nie minął nawet miesiąc od pierwszego wpisu o moich robótkowych zainteresowaniach i działaniach. Wyróżnienie jest bardzo wiosenne.
która Cię wyróżniła.
3. Umieść u siebie logo wyróżnienia.
4. Przekaż nagrodę kolejnym10 blogom.
5. Umieść linki do tych blogów.
6. Powiadom o tym nominowane osoby.
Poza tym stwórz listę rzeczy, które czynią Was szczęśliwymi.
Wyróżnieniu towarzyszą pewne zasady, które przytaczam :
1. Podziękuj za wyróżnienie.
2. Umieść u siebie link do bloga osoby,która Cię wyróżniła.
3. Umieść u siebie logo wyróżnienia.
4. Przekaż nagrodę kolejnym10 blogom.
5. Umieść linki do tych blogów.
6. Powiadom o tym nominowane osoby.
Poza tym stwórz listę rzeczy, które czynią Was szczęśliwymi.
Pozostało mi przekazać wyróżnienie 10 osobom, które cenię za zamieszczanie na swoich blogach pięknych własnoręcznie wykonanych prac, dzielenie się swoim doświadczeniem z innymi, życzliwość i poczucie humoru.
Trudno ułożyć listę rzeczy, które czynią mnie szczęśliwą. Są to niekiedy bardzo ulotne momenty. I niech pojawiają się jak najczęściej, czego i Wam życzę.
piątek, 4 lutego 2011
Wrzeciono - teoria i praktyka
Wczorajszy dzień był bardzo pracowity. Po pierwszej próbie kręcenia wrzecionem w ubiegłym tygodniu i kiepskim wyniku, wróciłam do czytania i oglądania.
Najpierw powędrowałam na blog Prząśniczka, gdzie ponownie przeczytałam - Instrukcję obsługi wrzeciona i obejrzałam zdjęcia. Znalazłam post - Przygotowanie czesanki do przędzenia - to również przeczytałam.
Na blogu Kocurkowo jest wpis - Historia pewnego wrzeciona, a w nim informacje, gdzie w internecie można znaleźć ciekawe strony na temat wrzeciona i przędzenia - krok po kroku. Strony w języku angielskim, a to dla mnie poważny problem. Wykorzystałam tłumacza i jako tako sobie poradziłam. Przy okazji znalazłam inne strony z tej dziedziny, no i książki - marzenie.
Zajęcia teoretyczne zakończyłam obejrzeniem filmów, a po nich przystąpiłam do części praktycznej.
1. Taśmę czesanki akrylowej podzieliłam wzdłuż na 4 części i rozciągnęłam, aby łatwiej było wyciągać włókna.
2. Przygotowałam nitkę o długości mniej więcej 50 cm, związałam jej końce, założyłam na drewnianym trzpieniu, a później na haczyku. Do nici dołączyłam wysnute wcześniej włókna czesanki i zaczęłam kręcić zgodnie ze wskazówkami zegara (mętnie jakoś napisałam , a nie zrobiłam zdjęcia dokumentującego ten etap pracy).
3. Podczas kręcenia siedziałam z kolanami lekko rozsuniętymi, aby można było szybko unieruchomić wrzeciono albo opuszczać je stopniowo w miarę przybywania nakręconej włóczki.
4. Często zatrzymywałam wrzeciono, bo nie wychwytywałam momentu, kiedy należy nawinąć skręconą już nić na trzpień. Poza tym trudno było kontrolować równocześnie wyciąganie włókien z zerkaniem, czy wrzeciono kręci się we właściwą stronę.
5. Po nawinięciu dwóch z czterech części czesanki poczułam się pewniej. Efekt kręcenia wygląda tak:
6. Na kolejnym zdjęciu pokazuję, jak łączyłam włókna czesanki, kiedy nić mi się zerwała albo łączyłam ją z kolejna częścią taśmy.
Uprzędłam wełnę z jednej taśmy czesanki. Zachwycił mnie kolor uzyskanej nici - pasuje mi do starego złota.
To co ukręciłam - przewinęłam na książkę, związałam , zdjęłam z książki i włożyłam do ciepłej wody. Włóczka powędrowała na drewniany patyk do wysuszenia.
Podsumowując - jestem z siebie bardzo zadowolona, bo tym razem przędzenie było przyjemnością. Mam około 67 m wełny , wrzeciono spadło tylko kilka razy i w miarę sprawnie łączyłam przerwaną nitkę. Jak na drugie podejście do wrzeciona, to niezły wynik.
Najpierw powędrowałam na blog Prząśniczka, gdzie ponownie przeczytałam - Instrukcję obsługi wrzeciona i obejrzałam zdjęcia. Znalazłam post - Przygotowanie czesanki do przędzenia - to również przeczytałam.
Na blogu Kocurkowo jest wpis - Historia pewnego wrzeciona, a w nim informacje, gdzie w internecie można znaleźć ciekawe strony na temat wrzeciona i przędzenia - krok po kroku. Strony w języku angielskim, a to dla mnie poważny problem. Wykorzystałam tłumacza i jako tako sobie poradziłam. Przy okazji znalazłam inne strony z tej dziedziny, no i książki - marzenie.
Zajęcia teoretyczne zakończyłam obejrzeniem filmów, a po nich przystąpiłam do części praktycznej.
1. Taśmę czesanki akrylowej podzieliłam wzdłuż na 4 części i rozciągnęłam, aby łatwiej było wyciągać włókna.
2. Przygotowałam nitkę o długości mniej więcej 50 cm, związałam jej końce, założyłam na drewnianym trzpieniu, a później na haczyku. Do nici dołączyłam wysnute wcześniej włókna czesanki i zaczęłam kręcić zgodnie ze wskazówkami zegara (mętnie jakoś napisałam , a nie zrobiłam zdjęcia dokumentującego ten etap pracy).
3. Podczas kręcenia siedziałam z kolanami lekko rozsuniętymi, aby można było szybko unieruchomić wrzeciono albo opuszczać je stopniowo w miarę przybywania nakręconej włóczki.
4. Często zatrzymywałam wrzeciono, bo nie wychwytywałam momentu, kiedy należy nawinąć skręconą już nić na trzpień. Poza tym trudno było kontrolować równocześnie wyciąganie włókien z zerkaniem, czy wrzeciono kręci się we właściwą stronę.
5. Po nawinięciu dwóch z czterech części czesanki poczułam się pewniej. Efekt kręcenia wygląda tak:
6. Na kolejnym zdjęciu pokazuję, jak łączyłam włókna czesanki, kiedy nić mi się zerwała albo łączyłam ją z kolejna częścią taśmy.
Uprzędłam wełnę z jednej taśmy czesanki. Zachwycił mnie kolor uzyskanej nici - pasuje mi do starego złota.
To co ukręciłam - przewinęłam na książkę, związałam , zdjęłam z książki i włożyłam do ciepłej wody. Włóczka powędrowała na drewniany patyk do wysuszenia.
Suchą włóczkę nawinęłam na oparcie fotela, aby sprawdzić, czy wełna nabrała miękkości. Jest bardziej puszysta, dość mocna, ale nadal ma tendencję do skręcania. Widać również, jak nierówno przędłam .
Podsumowując - jestem z siebie bardzo zadowolona, bo tym razem przędzenie było przyjemnością. Mam około 67 m wełny , wrzeciono spadło tylko kilka razy i w miarę sprawnie łączyłam przerwaną nitkę. Jak na drugie podejście do wrzeciona, to niezły wynik.
środa, 2 lutego 2011
Listonosz przyniósł
Dzisiaj dostałam dwie paczki, a w nich rzeczy, na które niecierpliwie czekałam. W pierwszej paczce była zamówiona książka pt. "Robótki na drutach 300 porad, technik i sekretów" Betty Barnden.
Dla mnie - poznającej tajniki robienia na drutach - to bardzo przydatny poradnik. Cena książki przystępna, a księgarnia szybko zrealizowała zamówienie.
W drugiej paczce były takie cudeńka.
To czesanka akrylowa Kolory jesieni. Pięć paczuszek miękkiej czesanki po 30 g w każdej z nich.
A tu czesanka wełniana ,100% wełny, kolor bakłażan. Jest tak piękna, że aż strach ją zepsuć.
Obydwie czesanki przeznaczyłam do ćwiczeń na wrzecionie.
Dla mnie - poznającej tajniki robienia na drutach - to bardzo przydatny poradnik. Cena książki przystępna, a księgarnia szybko zrealizowała zamówienie.
W drugiej paczce były takie cudeńka.
To czesanka akrylowa Kolory jesieni. Pięć paczuszek miękkiej czesanki po 30 g w każdej z nich.
A tu czesanka wełniana ,100% wełny, kolor bakłażan. Jest tak piękna, że aż strach ją zepsuć.
Obydwie czesanki przeznaczyłam do ćwiczeń na wrzecionie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)