poniedziałek, 23 stycznia 2012

Skarpetki w paski


Wełnę kupiłam  ponad  rok temu z przeznaczeniem na chustę, wybrałam wzór, ale już po kilkunastu rzędach robótka przestała mi się podobać i  powędrowała do szafy. O włóczce przypomniałam sobie w ubiegłym tygodniu. Wydała mi się odpowiednia na imieninowe skarpetki.
A że skarpetek dotychczas zrobiłam raptem dwie pary, zapomniałam jak się robi piętę, więc na nowo uczyłam się wspierając opisem, gdzie zgubić, a gdzie dodać oczka.
Na nic zdały się moje kombinację, aby kolory w skarpetkach równo się układały. Każdą  zaczynałam z nowego kłębka. Do pięty  kolory pasków są prawie takie same. Stopy są różne, ale  skarpetki się podobają i  są chętni do przygarnięcia kolejnych.  Gładki ścieg  eksponuje kolory włóczki.
Skarpetki robiłam na drutach pończoszniczych nr 4. Wykorzystałam 60g włóczki (50g/178m).





                                                .                                                                                       




piątek, 13 stycznia 2012

Farbowanie BFL - próbki kolorów


Na Allegro kupiłam siedem kolorów z ośmiu dostępnych. Uznałam, że na początku mojej przygody z farbowaniem,  barwniki bez gotowania będą najbardziej odpowiednie.


Przygotowałam kilka próbek wełny  i cztery kolory barwników: czerwony, brązowy, zielony i granatowy.  Do  kubków wsypałam po płaskiej łyżeczce barwnika i wlałam  wrzątek.  Gar był jeden, więc kolejny etap - podgrzewanie przecedzonych barwników od 30 - 60 stopni -  trwał dłużej.  Podgrzewanie skróciłam  do 15 minut ( miało być 30 min.). Gar postawiłam na najmniejszym palniku, ale i tak  temperatura  dochodziła do 80 stopni.  Następnym razem  wstawię gar do piekarnika.
Do kubka wlałam  łyżkę octu, podgrzany barwnik i wrzuciłam wełnę. Zostawiłam  do wystygnięcia.
Zrobiłam także mieszankę  zielonego i granatowego barwnika ( jednakowe proporcje). Wyszedł mi piękny kolorek - na zdjęciu  u góry pierwszy od lewej.



 Wypłukałam pofarbowaną wełnę w zimnej wodzie, do ostatniego płukania chlupnęłam nieco  octu, a potem pozostało mi tylko czekać, aż wełna wyschnie.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

BFL z jedwabiem i spotkanie w Bydgoszczy

To było moje marzenie od dłuższego czasu i w grudniu je  zrealizowałam. Czesanka jest tak piękna, że na  początku stycznia dokupiłam  jeszcze trochę . Przędzie się bajecznie, a cieniutkiej i równej nitki szybko przybywa na szpuli.  Przy skręcaniu włókien wyczuwa się pod palcami lekki opór  jedwabiu, ale wystarczy trochę mocniej pociągnąć i jedwab bez problemu  łączy się z BFL. Pokusiłam się  skręcić nitkę metodą navajo. Próbowałam navajo  na kursie przędzenia, ale wówczas wyszło mi dziwne "coś". Teraz po kilku metrach załapałam, o co chodzi.  Efekt jest niezły. Mogę bez końca podziwiać miękkość, delikatność i połyskliwość wełny.                                    


Następne zdjęcia oddają rzeczywisty kolor wełenki. Na razie mam trochę więcej niż 1000 m wełny.  Bardzo przydał mi się znaleziony na You Tube filmik instruktażowy.





Planów na wykorzystanie wełny mam kilka, ale najpierw chciałabym popróbować farbowania.  Na razie czekam na barwniki. Zamówiłam barwniki Kakadu bez gotowania. Nie chciałabym zniszczyć wełny, więc na początek pobawię się w mieszanie kolorów i pofarbuję próbki. Ciekawe, co mi z tego wyjdzie.


W miniona sobotę byłam w Bydgoszczy.  Poznałam przemiłą  Krystynę, właścicielkę bloga  Dam sobie radę?!   Podziwiałam piękne  szydełkowe prace Krystyny - aniołki, śnieżynki i serduszka, którymi przystroiła choinkę i pokój. Czas upłynął nam szybko na pogaduchach i ani się obejrzałam, a już musiałam wyjeżdżać. Mam nadzieję, że wkrótce ponownie się spotkamy.
Krystyna obdarowała mnie sporą ilością  Burd z lat 90- tych. Jestem wdzięczna Krysi, bo  tych  egzemplarzy brakowało w mojej kolekcji.  Przejrzałam kilka numerów i już znalazłam kilka fajnych rzeczy do wykorzystania.


czwartek, 5 stycznia 2012

Storczyki


U znajomych  co i rusz widziałam kwitnące storczyki i zazdrość mnie zżerała. Doniczki mają  ustawione w różnych miejscach, co jeden przekwitnie, to drugi  zakwita, a u mnie żadnego kwiatuszka przez kilka lat, jakby rośliny ktoś zaczarował.
 W listopadzie dałam storczykom ostatnią szansę i przeniosłam doniczki na parapet okienny. To był strzał w dziesiątkę. 31 grudnia storczyk sprawił mi miłą niespodziankę. Zakwitł pierwszy kwiat, a dzisiaj pojawił się trzeci.
Kwiaty są przepiękne, a że pogoda bura, ponura, wręcz depresyjna, tym bardziej cieszą moje oczy.