Ociągałam się z farbowaniem BFL. Bałam się, że zniszczę uprzędzione nitki. Co innego bawić się w barwienie próbek, a co innego wrzucić do gara ponad 1300 m wełny.
W niedzielę obejrzałam na blogu
Kankanki piękny sweter zrobiony z pofarbowanej przez nią wełny i decyzja zapadła - zabieram się do pracy.
Wełnę przeznaczoną do farbowania wyprałam i wypłukałam. Rozpuściłam w 1/2 litra wrzątku barwniki Kakadu do farbowania wełny bez gotowania - całe opakowanie barwnika zielonego i połowę opakowania barwnika granatowego. Wlałam rozpuszczony barwnik do emaliowanego dużego gara, w którym było tyle wody, abym mogła swobodnie zanurzyć wełnę. Po 30 min. farbowania wełny w temperaturze 60 stopni C dodałam 5 łyżek octu i podgrzewałam gar z zawartością przez kolejne 30 minut.
Zostawiłam wełnę w garze do wystygnięcia, a potem płukałam w zimnej wodzie tak długo, aż woda była czysta. Do ostatniego płukania ponownie dodałam ocet.
Rano sprawdziłam, czy wełna wyschła i nadaje się do oglądania w dziennym świetle. Zachwycił mnie kolor wełny. To piękna, połyskliwa zieleń wzmocniona granatowym barwnikiem.