piątek, 6 maja 2011

Powrót kołowrotka

Dzisiejszy dzień był dla mnie łaskawy:)
Po pierwsze - termometr za oknem o ósmej rano wskazywał  +3 stopnie i wyglądało na to, że będzie cieplej i bardziej słonecznie niż w ostatnich dniach.
Po drugie - po kilku miesiącach odebrałam z naprawy kołowrotek i "z tej radości" od razu zamówiłam dużo czesanki.

Stolarz sporo rzeczy w kołowrotku poprawił, posklejał, powymieniał, a co najważniejsze udało mu się w sposób mistrzowski dorobić i uzupełnić brakujący fragment skrzydełka obejmującego szpulkę. Teraz kołowrotek jest kompletny, stabilny, wszystkie jego elementy są ze sobą dobrze połączone.
Najlepiej pokażą to zdjęcia.



Po długim  oglądaniu, cmokaniu i podziwianiu kołowrotka, powyciągałam różne sznurki, wybrałam najbardziej odpowiedni  moim zdaniem sznurek pakowy i założyłam go w kształcie ósemki na koło napędowe oraz kółka pasowowe
Potem założyłam nitkę pomocniczą potrzebną do zaczepienia czesanki i sprawdziłam, czy nawija się na szpulkę.


A tu moja pierwsza próba przędzenia.
To było kompletne wariactwo. Wszystko się działo bez mojej kontroli. Noga swoje, ręce coś tam próbowały, koło zamachowe kręciło się raz w jedną, za chwilę w drugą stronę, czesanka bardzo się skręcała zanim zdołałam wyciągnać z niej kilka włókien,  tworzyły się jakieś grudy i kołtuny.
Podczas rozplątywania i odkręcania czesanki oraz doprowadzenia jej do stanu ponownego użycia, pojawiały się różne myśli. Dwie dominowały. A to, że te kołowrotki to tak specjalnie kiedyś robili tylko dla praworęcznych i prawonożnych, a ja mam odwrotnie i dlatego nie mogę sobie poradzić. I druga - czy kołowrotek na pewno jest sprawny.


Przez długi czas udało mi się nawinąć tyle nitki na szpulkę.




1 komentarz:

  1. czyli to jest ten sam kołowrotek, na którym przędła prababcia? niesamowita sprawa! bardzo fajnie, że działa :) jak tylko przyleci "dużo czesanki" na pewno się dogadacie :)

    OdpowiedzUsuń