Mam pierwsze 285 m
merynosa australijskiego sprzędzionego na moim leciwym kołowrotku i chyba wreszcie uzyskałam odpowiednią nitkę.
Nie było łatwo prząść tych krótkich włókienek. Zdecydowanie lepiej mi szło, kiedy robiłam mocniejszy skręt. Co jakiś czas sprawdzałam, czy nitka układa się w ładną literkę "U".
Przewinęłam wełnę i pozostawiłam ją do wysuszenia na motowidle (fantastyczne urządzenie).
Po zdjęciu z motowidła wełna wygląda tak:
Piękna ta wełna. Wyszła super. Podziwiam Cię za to kołowrotkowanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA na pocieszenie powiem Ci, że na przeciwko mojego bloku jest drugi blik. Mogłabym siedzieć i patrzeć ludziom w okna, ale jak popatrzę w prawo widzę góry i zdecydowanie wolę taki widok. Mam tak ustawione krzesło na balkonie,że widzę tylko góry :) Pozdrawiam
Nie znam się zupełnie na skręcie nitki, ani na wyglądzie nawiniętego motka.
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie jednak Twoja pasja i Twoja radość z tego co tworzysz. Pozdrawiam serdecznie - Maria
Ładnie Ci ta nitka wyszła. I ma piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie się prezentuje! Nie mam pojęcia o skręcaniu nitki, więc tym bardziej gębę w podziwie rozdziawiam.
OdpowiedzUsuńale ładna!
OdpowiedzUsuńKankankowe motowidło też chyba sobie zrobię :)
Piękna jest ta wełenka. Zazdroszczę Ci tej umiejętności tworzenia pięknej nitki z niezbyt przyjemnie wyglądającego runa.
OdpowiedzUsuńMotowidło jest super. Bardzo pomysłowy i przydatny wynalazek.
Dziękuję Wam bardzo za ciepłe słowa:)))
OdpowiedzUsuń