piątek, 4 lutego 2011

Wrzeciono - teoria i praktyka

Wczorajszy dzień był bardzo pracowity. Po pierwszej próbie kręcenia wrzecionem w ubiegłym tygodniu i kiepskim wyniku, wróciłam do czytania i oglądania.
Najpierw powędrowałam na blog Prząśniczka, gdzie ponownie przeczytałam -  Instrukcję obsługi wrzeciona i obejrzałam zdjęcia.  Znalazłam  post  - Przygotowanie czesanki do przędzenia - to również przeczytałam.
Na blogu  Kocurkowo jest wpis -   Historia  pewnego wrzeciona, a w nim informacje, gdzie w internecie można znaleźć ciekawe strony  na temat wrzeciona i przędzenia  - krok po kroku.  Strony  w języku angielskim, a to dla mnie poważny problem. Wykorzystałam tłumacza i jako tako sobie poradziłam.  Przy okazji znalazłam inne strony z tej dziedziny, no i książki - marzenie.
Zajęcia teoretyczne zakończyłam obejrzeniem filmów, a po nich przystąpiłam do części praktycznej.

1. Taśmę czesanki akrylowej podzieliłam  wzdłuż na 4 części i rozciągnęłam, aby łatwiej było wyciągać włókna.


 2.  Przygotowałam nitkę o długości  mniej więcej 50 cm, związałam jej końce, założyłam na drewnianym trzpieniu,  a później  na haczyku.  Do nici dołączyłam wysnute wcześniej włókna czesanki i zaczęłam kręcić zgodnie ze wskazówkami zegara (mętnie jakoś napisałam , a nie zrobiłam zdjęcia dokumentującego ten etap pracy).
3. Podczas kręcenia siedziałam z kolanami lekko rozsuniętymi, aby można było  szybko unieruchomić wrzeciono albo opuszczać je stopniowo w miarę przybywania nakręconej włóczki.
 4. Często zatrzymywałam wrzeciono, bo nie wychwytywałam momentu, kiedy należy nawinąć skręconą już nić na trzpień.  Poza tym trudno było kontrolować równocześnie wyciąganie włókien z  zerkaniem, czy wrzeciono kręci się we właściwą stronę.



5. Po nawinięciu dwóch z czterech części czesanki poczułam się pewniej. Efekt kręcenia wygląda tak:


6. Na kolejnym zdjęciu pokazuję, jak łączyłam włókna czesanki, kiedy nić  mi się zerwała  albo łączyłam ją z kolejna częścią taśmy.


 Uprzędłam wełnę z jednej taśmy czesanki.  Zachwycił mnie  kolor uzyskanej nici - pasuje mi do starego złota.

To co ukręciłam - przewinęłam na książkę, związałam , zdjęłam z książki  i włożyłam do ciepłej wody.  Włóczka powędrowała na drewniany patyk do wysuszenia.

  
  Suchą włóczkę  nawinęłam  na oparcie fotela, aby sprawdzić,  czy wełna nabrała  miękkości. Jest bardziej puszysta, dość mocna, ale nadal  ma tendencję do skręcania. Widać również, jak nierówno przędłam . 


Podsumowując - jestem z siebie bardzo zadowolona, bo tym razem przędzenie było przyjemnością. Mam  około 67 m wełny , wrzeciono spadło tylko kilka razy i w miarę sprawnie łączyłam  przerwaną nitkę. Jak na drugie podejście do wrzeciona, to niezły wynik.

2 komentarze:

  1. Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo! Imponujesz mi! 67 m nitki za drugim podejściem do wrzeciona! Nierówna nitka może być atutem. Ciekawie będzie wyglądał szal z takiej nitki! W dodatku jeszcze koloru starego złota! Tkaj! Cieplutko pozdrawiam. Petra

    OdpowiedzUsuń